niedziela, 28 września 2008

Rozmówki codzienne 1

Wielki gupik

Ja: Ech, zdechł mi gupik.
Maja (moja 10cio letnia siostra): Tak? A co z nim zrobiłaś?
Ja: spuściłam w toalecie.
Maja: A, to dlatego się zatkała!
Ja: bez komentarza...
Maja: MAMO! zdechła jej rybka i ona spuściła ją w toalecie!!!
Mama: To no już wiemy dlaczego się zatkała.

:)

Dla nieuświadomionych gupik liczy może 3 cm długości.

Luksusy

Ja: Mamo, tata kupił już do mojego mieszkania to takie coś do spuszczania wody w wc?
Mama : Nie. I kupi ci tylko podstawowe rzeczy. Żadnych zbytków!

No tak...spłukiwana woda w toalecie. Prawdziwy zbytek! :)


Religijne dziecko

8 wieczorem, ja, A. i Kamyk oglądamy filmik do Warcrafta.
- Jezus Maria! - wykrzykuje moje dziecko, z zapartym tchem obserwując wydarzenia na ekranie monitora.
- O, jaki on religijny - komentuje A.
- Boże! -krzyczy Kamyk.
"To jeszcze nic" myślę sobie "Kiedy ja go proszę o to, żeby umył ręce przed obiadem, to mówi, że mu religia nie pozwala...

sobota, 27 września 2008

Wiję nowe gniazdo :)

To co było już od dawna w planach teraz jest postanowione. Wyprowadzam się. Uciekam z rodzinnego domu na swoje śmieci. (Oczywiście zamierzam utrzymywać tam wzorowy porządek, o czym się przekonacie nawiedzając mnie znienacka! ) :) Czuję się trochę jak przed ślubem. Pełna jakiegoś, o dziwo, nie do końca pozytywnego oczekiwania. Czy wszystko się uda, czy nie wyjdą nieprzewidziane komplikacje w ostatnim momencie...A jednocześnie czuję w sobie wiele radosnej energii. Tak długo na to czekalam.Będę mogła urządzać moje mieszkanie, zrealizować wizję, która od tak dawna mam w głowie. Ja, Kamyk, Pasqud i dwa koty. Mam nadzieję, że będziemy szczęśliwi :)

Coś wisi w powietrzu...coś mruczącego :)

Moje marzenie posiadania własnego, mruczącego pluszaka spełniło się. Zamieszkała ze mną kocia panienka o wdzięcznym imieniu Leila, rasy Maine coon. Z rasą tych największych kotów domowych spotkałam się w internecie, ale tak naprawdę zakochałam się, kiedy zobaczyłam je na żywo. Leila ma teraz 6 miesięcy, a jest wielkości największego dachowca, jakiego widziałam, a będzie tak dwa razy większa, bo to jeszcze kociak :) Jest podrośnięta gęstym futrem i wygląda jak gigantyczny szynszyl, którego zresztą przypomina w dotyku. To był zresztą jeden z głównych kryteriów wyboru kota: miał być miłą, mechatą "nią" :)
Pragnieniem posiadania kota zaraziłam mojego przyjaciela P., ktory już co prawda od dawna wzdychał, że chętnie...ale na okazjonalnym wzdychaniu się kończyło. Jeden link na stronę kociej hodowli i jakimś magicznym sposobem ( do tej pory nie wiem, jakim, bo P. nie należy do przesadnie spontanicznych osób) w przeciągu 2ch dni 3miesięczny błękitny rosyjski kocurek stał się szczęśliwym posiadaczem uszczęsliwionego P. :)
Ponieważ wirusy mają to do siebie, że lubią się rozprzestrzeniać i często zaraża się nimi swoich najbliższych, kolejną ofiarą jest moj drogi Pasqud. Dokonał on zakupu brata Leili z tej samej hodowli. Legolas jest - w przeciwieństwie do swojej bardzo wygodnej siostry - kotem ascetycznym. Od trzech dni, ignorując przygotowane dla niego legowisko i drapak, siedzi pod szafą:> No cóż upodobania są różne.
Ciekawa jestem czy i kto padnie kolejną ofiarą strasznego wirusa :>