piątek, 3 października 2008

Vincent

Nie od dziś wiadomo, że kobieta jest stworzeniem nienasyconym i dać jej palec, to chwyci całą rękę. Bardzo mocno jestem zaprzyjaźniona z tą teorią ( szowinistyczną? :) ) Bardzo chciałam mieć akwarium. Mam. Uwielbiałam koty i w sumie nie tak długo zajęło mi przekonanie Pasquda, że i on bez nich żyć nie może ( teraz mamy dwa ) . Nadeszło więc to ostateczne i nieuniknione. "Ja nie rozumiem, po co ci to małe badziewie, które piszczy i brzęczy przez cały dzień. Ja zwariuję, jak mi będzie świergolić 24 godziny na dobę" Na te słowa następował zazwyczaj potok moich argumentów ZA tym, żeby mieć słodkiego, ślicznego i o cudownym głosie...:)
I oto dziś nadszedł ten dzień! Po tym, jak wczoraj przed sklepem zoologicznym Pasqud przysięgał niemal pod niebiosa, że pod swój dach TEGO nie wpusci, dzisiaj zadzwonił do mnie do pracy, że na Kazimierzu jest sklep, w ktorym jest dużo tego, co chciałam mieć i NAWET mu się jeden podoba. Nie muszę chyba pisać, że pobiegłam tam, jak na skrzydłach. Po 15 minutach dyskusji ze sprzedawcą wyszliśmy z małą paczuszką zawierającą cytrynkowo żółte cudo. Naszego nowego domownika kanarka harceńskiego. Kolor jest kompromisem, bo mnie osobiście podobały się te o ciemnym upierzeniu, ale harceńskie ( ktore słyną z najpiekniejszych głosów) były tylko żłote. Niech będzie i różowy, byle był :)
Siedzi teraz napuszony i zerka na nas czarnymi oczkami.
Koty zareagowały na niego w odmienny sposób. Mainecoonówna z całkowitą ignorancją, natomiast rudzik ( 3 miesięczny rudy dachowiec) bardzo usilnie starał się dostać ( doskoczyć, wdrapać, cały czas przeciągle miałcząc) na szafę, na której przezornie postawiliśmy klatkę.
Na razie badziewie nie śpiewa, ale na jego miejscu też bym siedziała cicho. Siedzi poruszając od czasu do czasu główką, patrząc na nas, jakby ze zdumieniem. Na mnie piszącą przy komputerze z Leilą na kolanach, na małego kota siedzącego jak posąg przez szafą, na Pasquda, Kamyka i Maję, którzy na dywanie budują z klocków roboty. Miły wieczór :)
A Vincent siedzi i obserwuje...:> Może jutro usłyszymy jego głosik :)

6 komentarzy:

vanessa-dalia pisze...

A ja już wiem, po co Wy się wszyscy tak zazwierzęcacie. Moje potencjalne odwiedziny nie sa Wam miłe...

Srebrna pisze...

Moja droga, w mysl powiedzenia : "Gosc w dom, Bog w dom" kupilam przedwczoraj w H@M walek do sciagania klaczkow z ubran. Specjalnie dla ciebie, kiedy mnie odwiedzisz :P

P. pisze...

Hihi, mam nadzieję, że któryś z Twoich kotów zje Vincenta. To byłaby taka piękna katastrofa. I Elena się ucieszy.

vanessa-dalia pisze...

Niektóre moje swetry są jak zwierzęta, więc też chyba sobie sprawie taki wałek ;)

Dagmara pisze...

A propos Vincenta - znacie film Tima Burtona właśnie pod tytułem "Vincent"? Jeśli nie, to koniecznie zobaczcie na youtube :)

P. pisze...

"Vincent" super - wlasnie obejrzalem :) Nie wiedzialem, ze ten burtonowski styl juz sie w 1982 r. wyklul!